wtorek, 26 stycznia 2010

Grzegorz Janusz - życie bez dymka

W drugiej, nieco luźniejszej części wywiadu z Grzegorzem Januszem rozmawiamy o kolejnych odcinkach przygód Ottona i Watsona, konkursach i paleniu papierosów.

Zebrałeś chyba wszystkie poważniejsze nagrody, które mają do zaoferowania polskie festiwale i konkursy komiksowe. Co dalej? Zamierzasz spocząć na laurach i pozwolić wyżyć się mniej utytułowanym, samemu zajmując się pisaniem albumów, czy jeszcze na to nie pora?

GRZEGORZ JANUSZ: Konkursy wciąż mnie bardzo ekscytują. Są pretekstem do napisania nowych historyjek i sprawiają, że zajmuję się tematami, o jakich sam z siebie nigdy bym nawet nie pomyślał. Poza tym bardzo lubię krótką formę, więc o rezygnacji z konkursów nie mam mowy.

W miarę upływu lat spędzonych na wymyślaniu fabuł, kolejne teksty pisze Ci się coraz łatwiej, czy coraz trudniej?

- Trudno powiedzieć. Pomysłów mam jakby trochę mniej niż kiedyś, ale są one raczej lepsze niż te stare i łatwiej zamienia mi się je na gotowe scenariusze.

Był czas, kiedy nie byłeś tak znany w komiksowym środowisku jak teraz, chociaż ukazywało się sporo komiksów do Twoich scenariuszy. Co było przełomowym momentem w Twojej karierze, czyżby zwycięstwo „Esencji” w konkursie francuskiego wydawnictwa Glénat i telewizji arte? Czy w ogóle uznajesz jakieś wydarzenie za przełomowe?

- Tamten konkurs (2004 r.) był oczywiście bardzo ważny, ale za przełom uznałbym raczej antologię „44” z 2007 roku. Wcześniej nie przypuszczałem nawet, że mógłbym napisać coś o Powstaniu Warszawskim, a do antologii ni z tego, ni z owego dałem cztery historie i nagle dotarło do mnie, że moje poprzednie teksty były dosyć ograniczone, skupione na kilku raczej oklepanych tematach. Horyzonty i zainteresowania znacznie mi się wtedy poszerzyły.

Parafrazując popularne pytanie: czy z pisania scenariuszy komiksowych da się wyżyć?

- Z samych scenariuszy komiksów to nie, ale w ogóle z pisania to prawie, prawie... Gdyby nie te siarczyste mrozy i nieplanowane wydatki z tym związane, nie byłoby najgorzej.





Czy Grzegorz Janusz uległ aktualnej modzie na seriale telewizyjne? Idąc dalej – czy masz w planach serial komiksowy? Chętnie poczytałbym (na przykład) zeszytowe przygody Ottona i Watsona w cyklu kwartalnym…

- Bardzo chętnie zająłbym się czymś cyklicznym, zmusiłoby mnie to do regularności, z którą mam wielki problem. Dawno temu były plany, żeby trzecia część „Ottona & Watsona” poszła w odcinkach w „Nowej Fantastyce”, ale na planach się skończyło.

W komiksowe postaci w cyklu „Przebiegłe dochodzenie Ottona i Watsona” wcielają się m. in. Maciej Parowski i Paweł Dunin-Wąsowicz. Kto decyduje o takich „występach gościnnych”? Czy sobowtóry mogą liczyć na specjalne względy w komiksie?

- O występach postaci z życia wziętych decydował rysownik. W zasadzie każda postać z komiksu ma swój rzeczywisty pierwowzór, znacznie ułatwia to rysowanie, ale również charakterystykę psychologiczną. W „Romantyzmie” wystąpili również Robert Adler, Tomasz Niewiadomski, Ernesto Gonzales. O specjalnym traktowaniu nie mam mowy: wszyscy zginęli w komiksie.

Szczur Watson jest jednym z bardziej charakterystycznych niemych bohaterów komiksowych. Dlaczego padło akurat na szczura? Stoi za tym spisek wielbicieli gryzoni, a może jakaś anegdota?

- W początkowym etapie pracy nad „Esencją” uświadomiłem sobie, że muszę niezbyt rozgarniętemu detektywowi dopisać jakiegoś pomocnika, w przeciwnym razie główny bohater zginie marnie na trzeciej góra planszy komiksu. Od razu pomyślałem o tresowanym zwierzęciu. Najpierw miał to być pies, potem gadająca papuga, ale wreszcie stanęło na szczurze, gdyż bohater pół życia spędza w kanałach.

Czy i ewentualnie kiedy możemy się spodziewać kontynuacji przygód dwójki wspaniałych detektywów Ottona i Watsona? (autor: Kubidło)

- Scenariusze dwóch kolejnych tomów („Antyromantyzm” i „Heroizm”) są od dawna gotowe. Natomiast nie wiem, niestety, kiedy zostaną zrealizowane.

Jak długo palisz papierosy? Próbowałeś rzucić, czy jakoś nigdy nie ciągnęło Cię do życia bez dymka?

- Właśnie obliczyłem, że dłużej jestem palaczem (20 lat) niż byłem niepalącym (19 lat). Owszem, rzucałem, ale na krótko. Wiem, że to trucizna, ale mam tez niestety świadomość, że zawdzięczam nikotynie sporo niezłych pomysłów.

I to by było na tyle. Dziękujemy już Grzegorzowi i dziękujemy Wam za pytania (następnym razem prosimy o więcej!). W lutym gościem Wywiadówki będzie Rafał Skarżycki. 

niedziela, 10 stycznia 2010

Grzegorz Janusz - jazda obowiązkowa

GRZEGORZ JANUSZ urodził się w 1970 roku w Łowiczu, z wykształcenia jest germanistą. Od 20 lat mieszka w Warszawie. Publikował m.in. w Nowej Fantastyce, Machinie, Playboy'u i Frondzie. Ma na koncie scenariusze albumów z cyklu "Przebiegłe dochodzenie Ottona i Watsona" ("Esencja", "Romantyzm"), oraz mnóstwo krótszych historii publikowanych m.in. w antologiach "Komiks Forum", "44", "Syberyjskie sny", "W sąsiednich kadrach", "City Stories" i katalogach MFKiG. Współpracuje ze śmietanką polskich rysowników, w tym Krzysztofem Gawronkiewiczem, Jackiem Frąsiem i Jakubem Rebelką. Z łatwością wygrywa przeróżne konkursy komiksowe. Częstuje doskonałym tytoniem w ręcznie zwijanych papierosach.  





Jak zaczęła się Twoja przygoda z komiksem? Co pchnęło cię do pisania scenariuszy komiksowych? I dlaczego akurat komiksowych, a nie filmowych czy teatralnych?

GRZEGORZ JANUSZ: Początki były trudne. Bardzo chciałem pisać scenariusze komiksów, ale rysownicy w ogóle się do mnie nie zgłaszali. Byłem wówczas pewien, że najpierw powstają obrazki, a scenarzysta dopiero potem wypełnia dymki.

A co mnie pchnęło? Po prostu bardzo lubię komiksy (a może więcej). Ale zdarzyło mi się napisać coś do filmu i nawet do teatru.

Które dzieła wywarły na Ciebie największy wpływ, kto jest Twoim pisarskim wzorem? Opowiedz o swoich inspiracjach, również tych pozakomiksowych.

– Absolutne mistrzostwo to "Simpsonowie" i "Futurama". Wszystkiego nauczyłem się (czy wręcz zerżnąłem) z tych seriali.

Trzy najlepsze komiksy, które przychodzą Ci do głowy zawsze, kiedy ktoś budzi Cię w nocy i zadaje takie głupie pytanie?

– "Pixy", "Najgorsza kapela świata", "La nouvelle pornographie" (obudzony w środku nocy nie wymieniłbym tego ostatniego tytułu, gdyż nie wiem, jak się go wymawia).

Pamiętasz swój pierwszy scenariusz? O czym był, jak oceniasz go z perspektywy czasu?

– Mój pierwszy scenariusz to "Ratman spotyka Van Gogha" (Nowa Fantastyka 4/1995, rys. Tomasz Niewiadomski) opowiadający o spotkaniu szczuropodobnego stwora ze słynnym malarzem. Do dziś cenię ten komiks, chociaż mniej niż kiedyś podobają mi się obrazy Van Gogha. Drugi scenariusz to "Rzeka z podwójnym dnem" (Nowa Fantastyka 7 / 1995, rys. Krzysztof Gawronkiewicz) opowiadający o wędkarstwie. Też go wciąż lubię. Co ciekawe, w przypadku "Rzeki" najpierw powstały obrazki, a potem tekst. Trzeci scenariusz to "Jedynak" (Czas komiksu 2, rys. Krzysztof Gawronkiewicz) i wolałbym o nim nie mówić.

Pierwsze scenariusze pisałeś intuicyjnie, czy opierając się o teoretyczną, książkową wiedzę?

– Nie ma książek o pisaniu scenariuszy komiksowych. Nie ma nawet, co dziwne, komiksów poświęconych temu ważkiemu zagadnieniu. Zdarza mi się czytać poradniki pisania scenariuszy filmowych, ale nie trzymam się kurczowo zawartych w nich reguł, a czasem robię wszystko na odwrót...

Masz jakieś własne, specyficzne metody pracy nad scenariuszem? Opowiedz o kolejnych etapach pisania.

– Nie potrafię wyróżnić i nazwać poszczególnych etapów. Nie wiem, jak to się dzieje. Za każdym razem, gdy próbowałem to zaobserwować, natychmiast przestawałem pisać.

Masz jakieś ulubione cechy, którymi zwykłeś obdarzać wymyślone postacie, ulubione motywy, do których wracasz w kolejnych scenariuszach?

– Pewnie tak, ale ktoś z zewnątrz musiałby to zbadać, ja się nie podejmuję, jestem kiepskim teoretykiem. Po długim namyśle przychodzi mi do głowy, że lubię wplatać do scenariuszy stare kawały.





Piszesz scenariusze w postaci luźniejszych opowiadań czy precyzyjnie rozpisanych kadrów? Opracowujesz storyboardy czy tylko sugerujesz rozmiar kadrów?

– Zasadniczo staram się rozbić opowieść na plansze i kadry, ale ostateczna decyzja należy do rysownika. Moje opisy nie są zbyt szczegółowe, gdyż zazwyczaj pracuję z artystami, do których mam pełne zaufanie.

Częściej planujesz całą historię w głowie, a dopiero potem siadasz do rozpisywania jej na kadry, czy pozwalasz jej żyć, rozwijać się wraz z każdą kolejną stroną bez całościowego planu?

– Najpierw dokładnie planuję, sporządzam szczegółowe notatki, wykresy i szkice, a potem w trakcie pisania bezlitośnie łamię wszelkie plany, umowy i obietnice.

Jakie rozwiązania scenopisarskie – w stylu bohatera budzącego się na ostatniej stronie i stwierdzający, że wszystko było snem – wyjątkowo grają Ci na nerwach?

– Przebudzenie (w szerokim znaczeniu tego słowa) jako pointa nie musi być wcale takie złe i banalne, czego przykładem są filmy "Podziemny krąg", "Harry Angel" czy "Otwórz oczy". Sen to sprawdzona, ale niewyczerpana metafora. Chodzi mi po głowie pomysł, żeby napisać coś kończącego się w ten sposób. A najgorsze rozwiązanie: w finale bohaterowie spotykają Pana Autora. Chyba tylko Baranowski umiał tym się bawić.

Ciężko określić ilość czasu, którą spędza się pracując nad scenariuszem. Pamiętasz jakieś ekstremalne sytuacje, kiedy pisanie tekstu trwało bardzo krótko lub wyjątkowo długo?

– Właśnie jestem w trakcie takiego niepoważnego przedsięwzięcia. Pod koniec listopada zlecono mi przygotowanie 40 krótkich tekstów i dano czas do końca ubiegłego roku. Aktualnie (5 stycznia, a więc już sporo po terminie) pracuję nad tekstem nr 37.
Z kolei nad scenariuszem zatytułowanym roboczo "Zakazane piosenki II" siedzę już z dziesięć lat.

Czas leci, a scenariusz się nie klei – co robisz? Masz jakieś sposoby na radzenie sobie z pisarską blokadą?

– Otwieram na przypadkowej stronie słownik ortograficzny lub sennik egipski. Ale to nie działa.

Gotowy scenariusz starasz się traktować jako zamkniętą całość, czy raczej poprawiasz go do samego końca prac nad komiksem?

– Ciągle poprawiam. Nie potrafię przestać. Chętnie pozmieniałbym pewne rzeczy w zrealizowanych komiksach.

Który moment komiksowej kariery wspominasz najlepiej?

– Niniejszy.

Jakie masz plany na przyszłość?

– W przyszłości planuję poeksperymentować. Mam w planach napisać historię, która obędzie się bez słów i bez obrazków [jak "La nouvelle pornographie" i jak "A" (załączony, rys. Tomasz Niewiadomski)] oraz dopracować scenariusz komiksu, na planszach którego widnieją wielkie numery stron na środku i malutkie obrazki w stopce.

Jako ilustracje wykorzystano fragmenty komiksów "Przebiegłe dochodzenie Ottona i Watsona: Romantyzm" (rys. Krzysztof Gawronkiewicz)  i "A" (rys. Tomasz Niewiadomski).

Jeśli macie jakieś pytania do Grzegorza Janusza - zadajcie je w komentarzach. Odpowiedzi na najciekawsze z nich znajdą się w drugiej części wywiadu.  

sobota, 9 stycznia 2010

Słowem wstępu

Wywiadówka, to coś pomiędzy projektem edukacyjnym dla początkujących scenarzystów komiksowych, a cyklem wywiadów z najlepszymi polskimi tekściarzami. Skoro ciężko o książki o stricte komiksowym pisaniu, to najlepiej sięgnąć do doświadczeń ekstraklasy z albumami w dorobku. Lub dowiedzieć się czegoś o ludziach, którzy pomiędzy kawą a papierosem wymyślają rewelacyjne fabuły. Na takim podejściu oparte są fundamenty Wywiadówki. Cała reszta, to założenia „badawcze”, które spróbuję realizować. 

Zamierzam rozmawiać wyłącznie ze scenarzystami, którzy nie potrafią rysować, lub unikają rysowania, czyli znani są przede wszystkim przez pryzmat swoich tekstów. Każdy z wywiadów składać się będzie z dwóch części. W pierwszej znajdą się pytania obowiązkowe – zestaw standardowych dla wszystkich rozmówców pytań dotyczących przede wszystkim warsztatu scenopisarskiego. W drugiej części wywiadu spróbujemy pogadać na większym luzie o konkretnych komiksach, oraz ewentualnie rozszerzymy wątki, które wyszły na światło dzienne przy okazji pierwszego etapu rozmowy. Zadamy też pytania, które pojawiły się w komentarzach – a więc jeśli chcecie dowiedzieć się od naszych gości czegoś konkretnego, to dajcie znać.  

Tłumacząc się trochę od razu wyjaśniam, że pierwszy standardowy zestaw pytań ma umożliwić łatwe porównanie odpowiedzi. Czyli będzie tak niby-para-pseudonaukowo i w ogóle. Dosyć ogólnikowy poziom pytań ma z kolei pozwolić każdemu z gości odpowiedzieć zgodnie z przekonaniami i własnym podejściem pisania. A przy okazji pozwolić im wybrać, jakie tajniki warsztatu odkryć przed czytelnikami.

Dodatkowo, w ramach ilustracji wywiadu postaram się publikować fragmenty scenariuszy wraz ze zrealizowanymi na ich podstawie stronami komiksu. 

Tyle o założeniach. Zobaczymy, czy akcja wypali…

Startujemy razem z Grzegorzem Januszem!